piątek, 14 marca 2014

Andy, you're a star.

Ostatnio chodzi mi po głowie pewien temat i jeżeli tego z siebie gdzieś nie "wypiszę" to łeb mi eksploduje i zabrudzi ściany. A tego bym nie chciała.

Otóż. Hipokryzja. Udawanie. Fałsz. Tyle razy już mądrzy ludzie to przegadali, że od samego czytania tych słów można dostać drgawek. No, ale muszę coś od siebie dodać i już.

Wiadomym jest, że KAŻDY inaczej zachowuje się przy różnych osobach, proste. Tylko - czemu? Strasznie, tak strasznie tego nie lubię, że bardziej niż kac następnego dnia po imprezie, męczy mnie wstyd, że nie byłam sobą. Tyle razy sobie przyrzekam, że tym razem naprawdę nie będę taka przemilusia dla osób, które średnio lubię i którym mam wiele do zarzucenia. Ale nieeeee, ja muszę! Zawsze miła ja na posterunku, melduję wykonanie zadania. Grrr. Cóż poradzić, będę sie starać być bardziej autentyczna. Tzn, zawsze mi się wydawało, że ja nie udaje, ja to coś Ty, never. Jassssssssne. Tego okropnie ciężko uniknąć. Trzeba się pilnować, może da się to wyćwiczyć. Nie można dogodzić wszystkim dookoła , nie każdy Cię polubi choćbyś nie wiem co robił. Więc warto postawić raczej na to, żebyś sam siebie lubił.

Co jeszcze mnie niesamowicie wkurza? Powiedzmy, że gdzieś, najczęściej w Internecie, jest jakiś artykuł/notka na blogu/cokolwiek, opisujący zachowania czy zwyczaje jakiejś grupy. Dla przykładu, żeby było jaśniej - ktoś pisze, że nie rozumie, dlaczego laski tak kochają zakupy albo że wszystkie wydają kosmiczne sumy na kosmetyki. I się zaczyna. Odzywają się te przewyjątkowe, przefajne i w ogóle takie INNENIŻWSZYSTKIE dziewczęta, które czytając coś takiego MUSZĄ, no po prostu muszą sprostować! "Ja też nie pojmuję! Ja taka nie jestem! (taka znaczy pusta/głupia/próżna/cośtam) . Hipokryzja. Oczywiście, że są dziewczyny, które tego nie robią, sama znam takie. Ale co z tego? Czy są z tego powodu lepsze i muszą się pochwalić? Nie rozumiem. Sama walczę u siebie z myśleniem, że jestem od kogoś lepsza z takiego powodu. Trudne, bo łapię się na tym, że wypowiadam się o dziewczynach z tipsami i platyną na włosach z wyższością. I zaraz potem mi wstyd. Trochę w ramach buntu lubię w towarzystwie "gardzimy mejkapem i ciuszkami" zakrzyknąć, że kocham kocham kocham sukienki i buty i szafa mi się od nich nie domyka. Taka prawda, co ja się będę wypierać. A jeżeli ktoś z tego powodu patrzy na mnie jak na pustaka to jego problem. Ja właśnie tego problemu mieć nie chcę.

Chcę być naturalna i bezpretensjonalna. Ciekawe, czy można się tego nauczyć.


1 komentarz:

  1. Ania,lepiej żebyśmy nie były takie całkiem naturalne... wiesz,wiesz^^ takie jak w domu :D chociaż tak jest najlepiej :D A ciuszki są super super, zaś makijaż POTRZEBNY :p

    OdpowiedzUsuń